środa, 12 września 2012

dziewięć

-Lou.. Louis, ktoś chodzi po mieszkaniu..
- to pewnie Niall.. lunatykuje jak się nawali.- odpowiedział zaspanym głosem.
- a jeśli wejdzie do Dercy..?
- to Niall.. on muchy nie zabije.. bo nie trafi.
- Louuuu.!
- no dobra.! - wstał, założył spodnie i poszedł do pokoju małej. - kotek, czemu nie śpisz.?
- bo wujek śmiesznie chodzi.. - śmiała się głośno.- no i nie mogie spać..
- a dlaczego.? - usiadł do niej w ona wdrapała się mu na kolana.
- bzusek boli..- zasmuciła się momentalnie.
- chodź do mamusi, coś wymyśli.
- njeeeee.! jeśli mnie kochiaś, nie zlobis tego.!
- skarbie, trzeba powiedzieć..
- ale mama daje bee klopelki.! nie mów, ploooosie.
- jak boli to trzeba mówić, chcesz jechać do pana doktora.?
- tjak.! .. njee.. ale. ale klopelki.. - skrzywiła się i zaczęła mu wyrywać.
- Dercy.. i tak to powiem.
- ech.. tej bitwy nie wyglam.. oddajem się w wase ręce..- opadła bezwładnie główką na jego ramię. wszedł z nią do sypialni.
- młodą boli brzuch.
- znowu.? ech.. gdzie ja mam krople.
- musią być klople.?
- muszą, mała to już 5 raz.. tylko, kurcze.. skończyły się. - Dercy uśmiechnęła się zwycięsko
- podjadę. - założył buty i bluze. - napisz na kartce jakie mają być.
- njeeeee.! - Dercy chwyciła kluczyki i schowała się w szafie, w swoim pokoju.
- skarbie.. - Lou spojrzał na Mel bezradnie.
- nie odpuszczę. musi dostać krople. 
- Dercy, wyłaź i daj kluczyki.!
- nie.! będę tu siedzieć dopóki w aptece nie zablaknie klopelek.!
- a boli Cię jeszcze.?
- tak.. ale nie wyjdę.! wolem żeby bolało.!
- wolisz cierpieć niż pójść do wesołego miasteczka? - wyjrzała zza drzwi szafy podejrzanie.
- nie kłamies.?
-nie. - wyszła i szerokim uśmiechem podała mu kluczyki.
- w sumie te klopelki nie sią takie bee.. wlacaj szybko.!
Louis wyszedł a Dercy podeszła do Mel.
- tatuś nie jest zły plawda.?
- nie..
- a Ty.?
- też nie.
- nieplawda.! nie lubicie mnie bo bzusek mnie boli.!- wybiegła i znów schowała się w szafie. Mel zdezorientowana zaczekała na Louisa. wrócił pół godziny później.
- schowała się znów.. sądzi, że jej już nie kochamy.
Louis poszedł do jej pokoju i kucnął przed szafą.
- Dercy..
- nie ma nikogo.!
- wyjdź.
-cio chcieś mi zrobić.? będzieś ksiciał i bił.?
- co.? nigdy Cię nie uderzyłem..- otworzyła kawałek szafy.
- mas klopelki..- wskazała paluszkiem na reklamówkę.
- syrop malinowy.. - wyszła powoli , zachwiała się i zemdlała.
- Dercy.! - wziął ją na ręce i poszedł do sypialni. - jedziemy do szpitala.
w samej piżamie wyszła z domu i wyjechali w stronę szpitala dziecięcego.
Mel poszła ją zarejestrować a Louis stał i patrzył na bladą twarzyczkę swojej córki.
- Dercy, nie zamykaj oczek kochanie.. proszę. - szeptał jej ze szklanymi oczami.
- mas takie slicne oczka..- mówiła słabym głosem.
- skarbie, mów do mnie, nie zasypiaj, Dercy proszę.!
- takie slic..- przymknęła powieki.
- Der.. pół roku Cię nie widziałem, nie rób mi tego słyszysz.?! Dercy.! -podbiegł lekarz i wziął małą na salę. Louis upadł na kolana chowając twarz w dłonie. zaraz dopadły go fanki.
- Louis kto to.?
- przepraszam, muszę iść. - dołączył do Mel i ją przytulił.
- robią jej badania w kierunku białaczki.. - zalała się łzami. - nie mów nikomu, że to Twoja córka.
- na pewno nie będę się jej wyrzekał.
- musisz.! Lou, tak musi być.
-ale tylko na razie.. - pocałował ją w głowę.
- i.. publicznie jestem tylko Twoją przyjaciółką.. 
- nie ma mowy. gdybyś była tylko moją przyjaciółką, nie zrobiłbym tego.- nachylił się i pocałował ją namiętnie. najpierw odwzajemniła pocałunek a potem go odtrąciła.
- zwariowałeś.?!
- nie. robimy tak, bo Paul tak chce. ja nie chce tego robić.
- proszę do gabinetu.- usłyszeli głos lekarza. - podaliśmy je kroplówkę, zostanie z godzinkę, nic nie jest.
- możemy ją zobaczyć.?
- tak. - weszli znów do recepcji.
- Dercy Tomlinson.? sala 8. - Mel stanęła jak wryta.
- Tomlinson.? no to koniec.. przepraszam, można zmienić dane dziecka.? nazwisko konkretnie..
- kochanie, nic nie zmieniamy. Dercy ma nazwisko Tomlinson.
- nie. skoro to dziecko TWOJEJ PRZYJACIÓLKI to nie wypada, żeby miało Twoje nazwisko..
- dlaczego mi to utrudniasz.? jesteś moją dziewczyną słyszysz.?- potrząsnął nią już w sali.
- będziesz się kłócił przy dziecku.?
- naszym dziecku, zapamietaj. - odwrócił się od niej i usiadł przy łóżku. Ze łzami w oczach wyszła ze szpitala i na parkingu zadzwoniła do Paula.
- jeśli nadal chcesz, żebym trzymała Louisa z daleka od siebie, to zgoda.. - wypowiedziała z trudem, rozłączyła się i pieszo wróciła do domu. Spakowała znów swoje rzeczy, spojrzała na ich wspólne zdjęcie i wyszła. Louis chciał z nią porozmawiać, ale już dawno nie było jej w szpitalu.
- przepraszam, widziała pani może szatynkę, długie włosy, w piżamie..
- wyszła około 30 minut temu.. 
- szlak.! - wrócił na salę, po godzinie Dercy została wypisana, więc wrócili do domu. 
- gdzie mamusia.?- usiadła smutna na podłogę w korytarzu.
- mama pojechała do babci wiesz.?
- znowu.? przecież dzisiaj wróciła..
- czeeść skarbie.- pojawił się Liam.- jak tam.?
- mamusi nie ma.! była z nami w spitalu a telaś nie..
- byłaś w szpitalu słonko.? - wziął ją na ręce a Louis wyszedł przed dom. Wybrał numer Marceliny i czekał długo na połączenie.
- po co dzwonisz.?
- możesz mi powiedzieć co Ty właściwie robisz z naszym związkiem.? - drugi raz w życiu słyszał jej oschły ton, zupełnie wyprany z uczuć. poczuł mocne ukłucie w sercu.
- ja.. ja go..kończę..
- co.?! żartujesz prawda.? 
- nie. Za tydzień przyjeżdżam po Dercy..
- Dercy nigdzie nie zabierasz.! - wykrzyczał jej do słuchawki, gorzkie łzy spływały mu po policzku.
- jestem jej matką, nie możesz mi tego zabronić.
- a ja jestem jej ojcem.!
- Louis, za tydzień zabieram Dercy, masz równo siedem dni na pożegnanie się z nią.. żegnaj.- rozłączyła się.
- nie rozł.. kurwa.! - rzucił telefonem o ziemię i chwycił za głowę. Po kolei analizował każde jej słowo. Dała mu 7 dni.. 168 godzin.. ostatnie 168 godzin z jego córeczką. Potem znikną i zostawią go samego, los pozbawi go sensu jego życia. Bezdusznie wyrwie mu serce i potnie na milion malutkich kawałeczków. Znów będzie przeżywał to samo, tylko ze zdwojoną siłą. Co się wydarzy.? Nie będzie już nikogo, kto powstrzyma go od zakończenia swojego życia, w momentach załamania...



16 komentarzy = rozdział

16 komentarzy:

  1. O matko :( Popłakałam się :(( Chcę kolejny !!

    OdpowiedzUsuń
  2. ; xxx
    szkoda mi Louisa ; cc
    ehh ; //
    ale rozdział całkiem fajny ; >

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż sie popłakałam :(
    Biedny Lou.

    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Loui. :(
    Widać,że Mel się trochę pogubiła.
    Niecierpliwie czekam na kolejny.

    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super opowiadanie!!!
    Mam nadzieję, że oni będą w końcu razem !

    OdpowiedzUsuń
  6. No ja nie mogę to jest oskie !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Musi być kolejny... Mam nadzieję że Lou nie zrobi nic głupiego :(

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest bosskieeee!!!! :^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz (macie) talent :P

    OdpowiedzUsuń
  10. szkoda mi Louisa ; cc
    Na miejscu Mel nigdy tegobym mu nie zrobiła nawet jeśli chodzi o sławę ! :#

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest takie dosłowne, że aż mam ciarki na plecach i przestaje oddychać :* :]

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawac mi tu kolejny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Płaacze ;(( Masz talent !

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochan to opowiadanie !

    OdpowiedzUsuń
  15. wow ; O
    świetne opowiadanie *.*

    OdpowiedzUsuń